Covid-19 przeniósł nas z biurowców na domowe salony. Marynarki zamienił na bluzy, obcasy na puchate skarpetki. Dystans społeczny ograniczył przestrzeń, po której się poruszamy i często uniemożliwił osobiste kontakty. Zamiast spotykać się na lunchu lub w biurze, mamy wideokonferencje.

Mówimy do okienek i widać nas w okienkach. Sami również się tam widzimy. Zoom, Skype, Microsoft Teams, MyOwnConference, Google Duo stają się lustrami, często bezlitosnymi. Chociaż wcale tego nie chcemy, wyraźniej niż zwykle widzimy to, czego widzieć byśmy nie chcieli – zmarszczki, cienie, niedoskonałości. I to może być moment, idealny do tego, żeby wejść na ścieżkę zmian w swoim życiu. Czas i tak upływa, ale na to, jak się z nami obchodzi, my mamy wpływ.

Czarodziejskie sztuczki

Owszem, aplikacje do wideokonferencji oferują pewne magiczne sztuczki. Możemy na przykład zastosować filtr podobny jak przy zdjęciach selfie, by przez wygładzenie cery troszkę się odmłodzić. Kobiety mogą też pomyśleć o makijażu, który dobrze wypada w kamerze, również tej w laptopie. Wizażyści doradzają dokładne mocniejsze tuszowanie rzęs, bo kamery lubią ich podkreślenie. Podpowiadają, że jeżeli chcemy wyglądać na wypoczęte, nałóżmy jednolicie podkład, pod oczy korektor rozświetlający, a na policzki odrobinę bronzera.

Na nasz wygląd wpływa również oświetlenie. Nie przejmujmy się brakiem profesjonalnych lamp w domu. Wystarczy, że usiądziemy naprzeciwko okna, a naturalne światło sprawi, że skóra będzie wyglądała bardziej promiennie. Jeśli mamy wideokonferencję wieczorem, zapalmy górne światło i usiądźmy w dobrze oświetlonym miejscu. Możemy sporo naprawdę zrobić, żeby w domowych warunkach wypadać profesjonalnie, a przy tym atrakcyjnie.

Kto nie ma kompleksów?

Tego typu sztuczki nie wystarczą jednak, kiedy mierzymy się z większymi kompleksami, które negatywnie wpływają na naszą samoocenę. Kamerki wideokonferencji rzucić mogą na nie więcej światła. Z badań samooceny kobiet, wynika że tylko 20 proc. kobiet w Polsce uważa się za ładne czy atrakcyjne. Oznacza to, że 80 proc. ma kompleksy.

Kompleks z psychicznego punktu widzenia jest brakiem samoakceptacji. Odrzucamy jakąś część siebie, osądzając ją jako gorszą i ukrywając to, co uważamy za mankamenty. Nosimy spodnie odpowiednio maskujące krągłe łydki, a biustonosze typu push-up wkładamy, by ukryć brak krągłości piersi. Zagęszczamy włosy, pudrujemy piegi, ukrywamy brak talii ubraniami oversize, chociaż wcale nam się nie podobają.

Władza wewnętrznego krytyka

Postępujemy tak, idąc za głosem wewnętrznego krytycznego głosu, który w sposób dokuczliwy i natrętny osłabia naszą wiarę w siebie. Psycholog Eugene Sagan po raz pierwszy użył terminu: „patologiczny krytyk”. To właśnie ten złośliwy głos podkopuje twoje zaufanie do siebie i staje się głośniejszy w sytuacjach, w których zależy nam, by zrobić dobre wrażenie.

Kompleksy nie pozostają bez wpływu na wiele sfer życia – towarzyską, uczuciową, zawodową. Wywołują różnego rodzaju obawy, a nawet silny lęk w sytuacjach, w których konfrontujemy się z otoczeniem – na randkach, przy wszelkich wystąpieniach publicznych, a czasem nawet w niewielkim gronie osób. A w obecnych czasach na wideokonferencjach.

Kompleksy utrudniają realizację marzeń, blokują sprostanie aspiracjom. Stajemy się bowiem defensywni, koncentrując się na przewidywaniu negatywnych scenariuszy, zakładając, że nie mamy szans na spełnienie swoich oczekiwań. Wydaje nam się, że nie jesteśmy warci sukcesu. Czasem niedoskonałości mogą urosnąć do rangi tak wielkich problemów, że bycie szczęśliwym staje się niemal niemożliwe.

Długotrwała koncentracja na wadach i słabych stronach wiąże się z obniżeniem nastroju i większą podatnością na depresję. Skutecznym sposobem na kompleksy jest wyciąganie go na światło dzienne. Już Freud i Jung odkryli uzdrawiającą moc uwalniania bolesnych miejsc w psychice poprzez przyjrzenie się im i obcowanie z trudnymi emocjami, które są z nimi związane. Z krytykiem wewnętrznym można wygrać, ale najpierw trzeba poznać przeciwnika. Jest wiele metod psychologicznych na jego ujarzmienie, a końcowym efektem jest akceptacja siebie.

Medycyna estetyczna w życzliwej atmosferze

Kolejnym krokiem, kiedy już zdołamy polubić siebie takimi, jakimi jesteśmy i nie uciekamy od swoich myśli czy emocji związanych z naszym wyglądem, jest zadziałanie w sferze zewnętrznej. Kompleksy sprawiają, że podświadomie rywalizujemy z osobami, które uważamy za bardziej atrakcyjne. Wtedy stajemy w kontrze, prowadzimy wojnę, a to osłabia. Według Nathaniela Brandena, autora książki "6 filarów własnej wartości", akceptacja jest odmową bycia własnym wrogiem. To już wystarczy.

Jeśli nie jesteś swoim wrogiem, to znaczy że jesteś życzliwy i wspierający. W tym momencie możemy zrobić dla siebie coś dobrego. Żeby czuć się ze sobą jeszcze lepiej, pomogą nam zabiegi nowoczesnej medycyny estetycznej, która w Beauty by DeClinic, uwzględnia naturalne piękno oraz jego indywidualny wymiar. Tym, co człowieka wzmacnia jest bezpieczeństwo emocjonalne i pomoc. Dlatego w naszej klinice, oprócz profesjonalizmu i wiedzy, zapewniających bezpieczeństwo, okazujemy Pacjentom otwartość i życzliwość. Wtedy kompleksy tracą swoją moc.

NAPISZ DO NAS
Masz pytanie? Zostaw swój numer a oddzwonimy do Ciebie!




    envelopephone-handsetbubblemenu